Rety! Jeju! W Bibliotece Śląskiej rozdawali książki!

taką choinkę mieliśmy w BŚ!/fot. autor bloga
Było o tym stosunkowo głośno - Biblioteka Śląska w Katowicach przed świętami Bożego Narodzenia wpadła na pomysł i zbudowała choinkę z książek. Choinkę nie byle jaką - do jej postawienia zużyto 1600 pozycji, a każda była zapakowana w zieloną lub czerwoną okładkę. Trochę pracy musiało to kosztować, prawda? A że o świętach już nikt nie pamięta, do tego termin do rozmontowywania drzewka odpowiedni, to dzisiaj odbyła się wielka akcja rozbierania choinki i .... rozdawania książek! 

W samo południe w holu biblioteki kłębił się niesamowity tłum głodnych darmowego słowa pisanego czytelników. Większość stanowiła studencka brać, co nie jest dziwne gdy weźmie się pod uwagę dzień i godzinę rozpoczęcia akcji. Mimo początkowych problemów organizacyjnych (formowanie kolejki i takie tam) finalnie rozpoczęło się rozdawnictwo. Tu muszę nadmienić, że tej organizacji było trochę za dużo - trzeba było się przedstawić z imienia i nazwiska, podpisać na liście i podać informacje o tym, skąd ktoś dowiedział się o akcji i czy jest czytelnikiem Biblioteki Śląskiej. O ile dwa ostatnie pytania mają znaczenie dla danych marketingowych Biblioteki, o tyle konieczność podpisania odbioru książki nie była moim zdaniem niezbędna. Tym bardziej, że podobna akcja - zerwij sobie książkę (pozycje wisiały na sznurkach z sufitu, można było sobie przyjść i uciąć jedną) obyła się bez tego typu atrakcji.

moja dzisiejsza zdobycz/fot. autor bloga
Wracając do meritum - naczelną zasadą było: bierz co dają. Nie można było sobie książki wybierać, zresztą jak tu wybrać, jak wszystkie tytułu zakryte papierem. Taki trochę kot w worku... na szczęście wymienialny. Organizatorzy bardzo sprytnie wymyślili Kącik nieudanych prezentów (czy jakoś tak;)). Nie podoba Ci się książka - weź się wymień. Było to chyba najbardziej oblegane miejsce w bibliotece (wiadomo, nie dogodzisz), co pewien czas wspomagane książkami zdjętymi prosto z choinki. Przy okazji obserwacja stolika doprowadziła do kilku spostrzeżeń - chętnie czytamy Paulo Coelho, Marka Krajewskiego, Ryszarda Kapuścińskiego, na stoliku leżały natomiast niechciane egzemplarze (po kilka z każdego tytułu) książek Doris Lessing, J.M.G. Le Clézio (chyba nie dążymy do czytania Noblistów), Andrzeja Stasiuka (!), Mikołaja Łozińskiego czy Magdaleny Tulli.

Dotarcie do Biblioteki Śląskiej w poniedziałkowe południe kosztowało mnie trochę czasu i konieczności przeorganizowania dnia. Ale uważam, że akcja warta braw i powtórzenia - jednocześnie promuje biblioteki jako miejsca, gdzie można wejść, pracownicy nie gryzą, a  tytuły książek są całkiem fajne, jak i zachęca do czytania książek. A to, że tylu osobom udało się tam jednak zjawić świadczy o tym, że są ludzie głodni lektury (zwłaszcza darmowej). 

A ja? Złapałam podrzuconą do Kącika nieudanych prezentów książkę Wytępić całe to bydło Svena Lindqvista i opuściłam gmach Biblioteki Śląskiej szczęśliwa!

Komentarze

Popularne posty