Rewolucja kulturalna w Chinach z nastoletniego punktu widzenia - Nazywam się numer cztery Ting - Xing Ye

trochę już zaczytany egzemplarz/fot. autor bloga
Ting-Xing Ye, Nazywam się numer cztery
Świat Książki 2010
s. 207

Chyba do żadnej recenzji nie zabierałam się tak długo, jak do opisu wrażeń po lekturze - bohaterce dzisiejszej notki. Właściwie ciężko powiedzieć dlaczego - Nazywam się numer cztery Ting-Xing Ye nie jest ani książką długą, ani specjalnie trudną. Problem tkwił raczej w moim stosunku do tej publikacji - do teraz nie jestem pewna czy jej jakoś nie skrzywdzę czy też wręcz przeciwnie, nie wniosę niesłusznie na piedestał. Ale ponieważ na tapecie teraz jest coś około pięciu tytułów i żaden nie zmierza ku końcowi, a blog świeci ostatnio pustkami, trzeba się było zabrać i za tę publikację.

Nazywam się numer cztery to wspomnienia autorki Ting-Xing Ye ( do teraz mam dylemat, czy drugi człon jej imienia pisze się z dużej, czy z małej litery), urodzonej w 1952 roku, której okres nastoletni przypadł na czas narodzin rewolucji kulturalnej w Chinach. Bohaterka nie miała szczęścia tak do urodzenia, jak i do sytuacji rodzinnej.
Mimo tego, że ojciec i matka zmarli, gdy autorka była jeszcze małą dziewczynką, sieroctwo nie uratowało jej od zaliczenia do tej gorszej, kapitalistycznej grupy społeczeństwa. Ting-Xing Ye opisuje nienawiść i rozłam społeczności, jakie pojawiły się wraz z podziałem klasowym. Upokorzenia, rewizje domów, ostracyzm - to spotykało autorkę i podobnych do niej, nie tak szczęśliwie na owe czasy urodzonych. I w końcu nadszedł punkt kulminacyjny - bohaterka zostaje przymusowo wysłana na wieś. Ma świadomość, że może do miasta, do swojej rodziny już nie wróci.
inne książki o Chinach też się przydadzą/fot. autor bloga

I teraz największy dylemat - czy jest to dobra książka? W gruncie rzeczy tak. Bo czy może być zarzutem do książki, swoistej biografii to, że nie zgłębia do końca tematu tragedii rewolucji kulturalnej w Chinach? Pozostaje może niedosyt szerszego spojrzenia na problem, ale jako rekompensatę dostaje się momentami aż do bólu dokładną i intymną (motyw miesiączki pojawiający się na wielu kartach książki dosyć obrazowo opisuje najbardziej biologiczne problemy autorki) opowieść o dorastaniu, rozłące, tęsknocie i upokorzeniu. 

Nazywam się numer cztery czyta się właściwie w mgnieniu oka. Problemy bohaterki i jej rodziny, niesprawiedliwość, która niejednokrotnie poruszy czytelnika powoduje, że książkę ciężko odłożyć na bok. I nawet jeśli aby zgłębić historię Chin czasów rewolucji kulturalnej trzeba sięgnąć po inne, bardziej kompleksowe publikacje, to nie można tej od razu spisiać na straty. Takie świadectwo, bezpośrednie i bardzo osobiste, świetnie dopełnia naukową i reporterską pracę. 

ocena: 7/10

Komentarze

  1. Pozwolę sobie polecić swoją (Jacek Adamus) książkę pt. "Państwo Środka od środka".
    Starałem się w niej przybliżyć nie tylko najciekawsze atrakcje Chin, ale i życie codzienne Chińczyków. Mam nadzieję, że lektura okaże się przyjemna i owocna.
    A także, że zainspiruje do zorganizowania podróży! :)
    pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty