Po przeczytaniu Przyjdzie Mordor i nas zje odkryłam w sobie literacką konserwę

Rodzinna lektura/fot. autor bloga
Ziemowit Szczerek, Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian
Korporacja Ha!art 2013
s. 224

Członek Rodziny podrzucił mi przed weekendem do przeczytania książkę Ziemowita Szczerka Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian z naciskiem, że mam czytać szybko, bo musi oddać do biblioteki. Ostatnie dwa dni minęły mi zatem pod znakiem intensywnej lektury jednej z głośniejszych publikacji zeszłego roku. Jak wspominam podróż ze Szczerkiem na Ukrainę?

Przede wszystkim było to zdarzenie intensywne i mam wrażenie, trochę mocno podkoloryzowane. Byłam na Wschodzie niejednokrotnie i z takim hardkorem się nie spotkałam. Ale też nie patrzę na Przyjdzie Mordor i nas zje w kategoriach reportażu i zakładam, że po części książka jest rezultatem kreacji przyjętej przez autora, za pomocą której przemycić chciał konkluzję, dosyć gorzką i brutalną. Ziemowit Szczerek obnaża powody, dla których wykazujemy zainteresowanie Ukrainą, dla których niektórzy z nas udają się tam na wycieczki i czego tak naprawdę oczekujemy po reportażach dotyczących tamtego obszaru. Nie jest to co pisze Szczerek wesołe, ale myślę, że niestety jest prawdziwe. 

Na pewno Przyjdzie Mordor i nas zje wyróżnia się sposobem prowadzenia narracji przez autora. Jest chaotycznie, ale mimo wszystko czytelnik nie zgubi się w opowieści zawartej w książce. Z jednej strony na podziw zasługuje lekkość i logika (mimo że pozornie może jej brakować), jaka cechuje warsztat autora, bo Przyjedzie Modor i nas zje czyta się płynnie i szybko. Z drugiej, i to nawiązanie do tytułu tej notki, odkrywam w sobie chyba trochę literacką konserwę. Dlaczego? Bo o ile w cytatach jeszcze wulgaryzmy przejdą, to wydaje mi się, że często w pozostałych fragmentach były one nie do końca potrzebne. Tym bardziej, że Szczerkowi i tak udawało się budować poczucie paranoi i bezsensu przy użyciu po prostu potocznego języka. 

Przyjdzie Mordor i nas zje może wkurzać, może zniechęcać, a w końcu dla części czytelników może być niezrozumiała. Autor sprytnie przemyca to co ważne pomiędzy bełkotem bohaterów książki (specjalnie przez cały czas piszę o książce, bo dla mnie to ni powieść, ni reportaż). Wydźwięk jest jednak gorzki, każe przyjrzeć się nam samym, nawet w kontekście tego, że Przyjdzie Mordor i nas zje właśnie przeczytaliśmy. Bo wielu z czytelników może sobie zadać pytanie, czego naprawdę w książce szukali i dlaczego po nią sięgnęli i dalej, w jej kartach  przejrzeć się jak w lustrze.

Warto śledzić to, co zaproponuje czytelnikom Ziemowit Szczerek w kolejnych książkach, bo to po prostu sprytny, dobry warsztatowo pisarz. Kolejna książka, Rzeczpospolita zwycięska. Alternatywna historia Polski, już czeka w kolejce do przeczytania. To będzie dla mnie testem, czy Szczerkowi uda się pozostać w kanonie młodych polskich pisarzy. Na razie zrobił niezły ferment.

ocena: 7,5/10

Komentarze

Popularne posty