Pierwsze spotkanie z mistrzem, czyli Miedzianka i Filip Springer przyczynami niewyspania

plus też za okładkę/fot. autor bloga
Filip Springer, Miedzianka. Historia znikania 
Wydawnictwo Czarne 2011
s. 272

Filip Springer - niby nazwisko znane, medialny jak sto pięćdziesiąt, niby nieraz czytałam wywiad lub reportaż w gazecie, słyszałam autora w radio, niby wiedziałam że młody, zdolny i z perspektywami, a jednak Miedzianka. Historia znikania z niewiadomych powodów zalegała na półce. Ale stoję na stanowisku, że na każdą książkę musi być czas odpowiedni, trzeba stanąć przed regałem, spojrzeć nań z uwagą i stwierdzić - Tak, dzisiaj jest twój dzień, Miedzianko, twoja kolej! No i teraz, już po bliższym zapoznaniu się z tym reportażem, mogę spróbować odpowiedzieć na pytanie, o co tyle krzyku z tym całym Springerem?

Potrzymam odbiorców jeszcze trochę w niepewności, bo najpierw powiem, o co tyle krzyku z tą Miedzianką. Nie zdradzając zbytnio książki, bo dane te można znaleźć w Internecie, powiem, że Miedzianka znikała i to już parokrotnie, z mniejszym lub większym powodzeniem. Ostatnio znikała dosłownie, bo zaczęła zapadać się po ziemię. Z Miedzianki opisywanej przez Springera nie zostało już prawie nic, istnieje tylko w pamięci, zatartej ciut przez upływ czasu, jej byłych mieszkańców, którym udało się jeszcze pozostać przy życiu.

Autor reportażu prowadzi czytelników przez historię tego znikania, na co zresztą jednoznacznie wskazuje tytuł. Ale Ci, co szukają tu suchych faktów, analizy historycznej, na pewno nie będą usatysfakcjonowani. Choć mogę się pomylić, bo w zamian dostaną coś, co może ich także uszczęśliwić. Filip Springer pisze historię miejsca poprzez historię ludzi. Losy tych dwóch podmiotów nierozłącznie się ze sobą splatają i tylko można podziękować autorowi, że postanowił skupić się tak na jednym jak i na drugim. Dzięki temu czytelnik ma szansę przeżywać reportaż bardziej, mocniej.

w wielu miejscach czytałam/fot. autor bloga



Filip Springer ma tę wspaniałą umiejętność opowiadania piękną prozą faktów zebranych podczas badania danego tematu. Autor potrafi też zbudować napięcie, wielu rzeczy nie mówi wprost, nie zachowuje miejscami chronologii, a jednak czytelnikowi udaje się płynąć przez książkę bez zagubienia. Miedzianka opisana przez Springera wydaje się jakimś magicznym miejscem, właściwie gdzieś poza czasem. W pewnym momencie złapałam się nawet na tym, że zaczęłam patrzeć na miasteczko w kategoriach baśniowych, znanych z filmów familijnych wyświetlanych w okolicach świąt. 

Gdybym miała nazwać tę cudowną cechę Springera, która spowodowała, że nie mogłam się od Miedzianki oderwać, na pewno musiałabym użyć słowa talent. Talent do konstruowania książki w sposób najbardziej dla czytelnika atrakcyjny, talent do budowania zdań zgrabnych i pięknych z punktu widzenia językowego - m.in. te cechy powodują, że mimo pracowitego tygodnia o trzeciej w nocy doczytywałam kolejne rozdziały. Filip Springer zabrał mnie w niesamowitą podróż do miejsca, którego już nie ma, a mimo wszystko wydawało się takie realne, choć magiczne. Tyle paradoksów, a wszystko gra!

Powiedziałam M. - w maju jedziemy na Dolny Śląsk, musimy odwiedzić to, co zostało po Miedziance. M. popukał się w głowę, bo nie w tę część Dolnego Śląska jedziemy. Ale tak po cichu sobie myślę, że jednak do Miedzianki trafimy. I to jest najlepsza rekomendacja Miedzianki. Historii znikania - jeśli autorowi udaje się tak zachęcić czytelnika, że ten nadkładając czasu i drogi miejsce opiywane w książce chce odwiedzić, to oznacza to, że udało mu sie napisać pozycję po prostu dobrą i wciągaącą. 

ocena: 9/10

Komentarze

Popularne posty