Dlaczego polecam Jak kamień w wodę Chevy Stevens, czyli świat potrzebuje też kiepskich książek

wow książka taka zaczytana/fot. autor bloga
Chevy Stevens, Jak kamień w wodę
Świat Książki 2011
s. 368
 
Zacznę od krótkiego wprowadzenia - Jak kamień w wodę Chevy Stevens nabyłam za przysłowiowe kilka groszy na jakiejś kuszącej i atrakcyjnej wyprzedaży. Następnie razem z naręczem pozycji zakupionych w podobnej cenie przy podobnej sposobności położyłam tę książkę na półce z nadzieją na lepsze czasy (czytaj: czasy z większą ilością wolnego czasu). Aż w końcu nadeszło to wydarzenie - około trzygodzinna podróż pociągiem, która zaczynać się miała gdzieś po szóstej rano w poniedziałek. Jaka książka ma w takiej drodze towarzyszyć? Wiadomo, raczej lekka, beletrystyczna, trzymająca w napięciu, żeby w trakcie podróży nie zasnąć. Padło na Jak kamień w wodę.

Fabuła tej pozycji jest raczej prosta i przewidywalna. Młoda dziewczyna, agentka nieruchomości, z dobrymi widokami na przyszłość i raczej ustabilizowana w aktualnym życiu zostaje porwana podczas przeprowadzania tzw. akcji otwartego domu. Wpakowana do furgonetki przez nieznanego jej mężczyznę zostaje umieszczona w domku w górach, odcięta od cywilizacji i szans na  jej odnalezienie. Porywacz okazuje się niezrównoważonym psychicznie człowiekiem, którego Annie O'Sullivan, główna bohaterka powieści, nazywa Świrem, znęcającym się nad dziewczyną fizycznie i psychicznie. Jak kamień w wodę to opowieść o próbie ucieczki, dojścia do prawdy dotyczącej porywacza oraz o tym, jak niewiele wie się o swoich najbliższych.

Całość ułożona jest w rozdziały stanowiące zapisy monologu Annie O'Sullivan podczas jej sesji terapeutycznych u psychologa, którego odwiedza z mniejszą lub większą regularnością Tylko z tak prowadzonej narracji dowiadujemy się o wydarzeniach, które spotkały bohaterkę i ich przebiegu, a także o postaciach, które otaczają dziewczynę.

Podczas lektury co pewien czas podnosiłam oczy znad kartek książki myśląc - Matko, co to za denna pozycja! Fabuła jest sztampowa i przewidywalna i to tak do bólu, język, jaki został użyty do jej napisania też pozostawia wiele do życzenia. Nie ma skomplikowanych portretów psychologicznych postaci, nie ma rozbudowanych wątków wyróżniających Jak kamień w wodę na tle innych podobnych propozycji. Mimo doniosłości wizyt u terapeuty, w żaden sposób nie są one rozwinięte w sposób nadających im jakieś sensowne znaczenie, zmierzające do głębokiej analizy przeżyć głównej bohaterki. Wszystko jej tak schematyczne, że aż mogą rozboleć oczy.
po całym dniu pracy do poduszki też się nada/fot. autor bloga

Tak, w tym momencie rzucicie okiem na tytuł notki, który zaczyna się od słów Dlaczego polecam.... Muszę w tym miejscu zatem stwierdzić jedną zależność - im bardziej myślałam o tym jak kiepską książkę czytam, tym bardziej nie mogłam się od niej oderwać, tym trudniej zamykało się ją gdzieś w połowie rozdziału, bo czas było wysiadać z pociągu. Jak kamień w wodę ma wiele słabych punktów, wiele miejsc nudzących czytelnika, ale znaczna część książki, mimo tych wszystkich braków wskazanych powyżej, naprawdę trzyma w napięciu. Cel też został osiągnięty - nie usnęłam ani na minutę podczas tej trzygodzinnej podróży.

Nie wiem czy nadaje się Jak kamień w wodę do zakwalifikowania do kategorii tak zła, że aż nie można się od niej oderwać. Na pewno, o czym już wspomniałam, nie jest to książka najwyższych (dobra, nawet średnich) lotów, a jednak ma  w sobie to coś, tę umiejętność budowana napięcia, która trzymała mnie w ekscytacji przez większość czasu. Przypomniałam sobie o Przypadku Ritterów Adama Węgłowskiego, autora z wiele lepszym warsztatem i pomysłem na powieść, który jednak został zmarnowany właśnie przez brak umiejętności budowania napięcia. Konkluzja? Ten trochę nieuchwytny pierwiastek ma kolosalne znaczenie dla powieści - jego brak może zabić świetny pomysł, jego obecność uratować brak oryginalności. Niby nic odkrywczego, ale jednak pozwolę sobie to podkreślić.

Wstyd mi trochę, że na lekturę takiej pozycji się zdecydowałam i że z wypiekami na twarzy ją ukończyłam. A jednak, co chyba każdy przyzna, nie zawsze jest czas i miejsce na lekturę książki - wyzwania, książki wymagającej zaangażowania emocjonalnego i umysłowego. W kategorii czytadła, zabijacza czasu w pociągu czy tramwaju, kiedy w każdym momencie można zakończyć lekturę i nie stracić wątku, Jak kamień w wodę wydaje się zdobywać  całkiem silną pozycję w moim rankingu.
 
ocena: 6/10, ale i tak polecam :)




Komentarze

Popularne posty