Twardochgate, czyli jaki sezon (ogórkowy), taki skandal

nie będzie Mercedesa tylko Drach!/fot. autor bloga
Miało się rozejść po kościach, umrzeć śmiercią naturalną koło soboty, ale nie, dalej hula sobie po Internecie tzw. Twardochgate (mam nadzieję, że nikt tego jeszcze nie opatentował, chętnie pochwaliłabym kogoś za tę uroczą nazwę, ale nie wiem do końca kogo, więc nie będę zasług niesłusznie przypisywać). Nie wiem czy się znam, ale się wypowiem, bo trochę zalewa mnie krew jak podczytuję zdania tu i tam. 

W ramach wprowadzenia, jakby ktoś jednak żył bez Internetu przez ostatni weekend i nie wiedział,  Szczepan Twardoch został ambasadorem pewnej znanej marki motoryzacyjnej. Sfotografował się z oddanym mu w użytkowanie samochodem i napisał notkę informującą o jego zamiłowaniu do samochodów i o współpracy, jaka została nawiązana. Markę i samochód pochwalił również. I rozpętało się piekło...

... choć właściwie, patrząc na liczbę głosów krytykujących pisarza, raczej niewielkie piekiełko. W sam raz na sezon ogórkowy. Nie będę przytaczać, kto co powiedział - można sobie poczytać tu, tu lub tu. Choć nie, jedną rzecz przytoczę, Wojciech Orliński, publicysta, także autor książek, w poincie swojego artykułu napisał : Szczepanie, jak już wszedłeś w deal godny "Głupiego i głupszego", to teraz rób jak Jim Carrey. Weź te pieniądze, wypłacz się w nie, wysmarkaj, a potem je zjedz.

Cytat się pojawił, bo  to ta wypowiedź zmusiła mnie niejako do zabrania głosu w sprawie. Dlaczego tak ostro, Panie Orliński?

W komentarzach dotyczących decyzji Szczepana Twardocha pojawia się niczym mantra wyrażenie etos pisarza. Z kontekstu wypowiedzi wynika, że w etosie tym zawarte jest, co pisarzowi wypada, a co nie. Wypada chyba, bo nikt się wcześniej takich zachowań nie czepiał z taką intensywnością, m.in. prowadzić się niezbyt cnotliwie, zatańczyć w znanym programie czy stać się tzw. szafiarką. A najlepiej prawdopodobnie wypada być pisarzem anonimowym, kojarzącym się z niemodnym już ubraniem, panicznym strachem przed fryzjerem i żeby w ogóle nikt nie wiedział jak jegomość wygląda. No i wiadomo, pisarz klepie biedę i lepszym samochodem na pewno nie jeździ. Nie stać go, a z etosu wynika, że powinien takimi dobrami gardzić.

Nie wiem, czy Szczepana Twardocha stać, na pewno nie pogardził. I dobrze! Cieszę się, że z bilbordu  patrzyć będzie na mnie mordka Twardocha, a nie jakiegoś celebryty znanego z celebryctwa czy aktorki, której od dekady nikt w niczym dobrym nie widział (tak, ta od tej samem marki samochodowej). Cieszę się, że Twardocha może ktoś dzięki temu pozna, choć czytelników mu chyba nie brakuje (z drugiej strony gdzieś przeczytałam, że zna go tylko Warszawa i wąska grupa zainteresowanych). Nie jestem przekonana, czy dla Twardocha ta kampania jest jakąś ujmą na honorze - wszyscy wtajemniczeni wiedzą, że pisze on bardzo dobrze, co zostało docenione pochlebnymi recenzjami i kolekcją nagród.

W końcu, każdy musi zarabiać, Szczepan Twardoch też. Jest znaczna część osób (nie piszę, że wszyscy, bo zaraz usłyszę, że ktoś woli rower), która lubi pojeździć sobie dobrym samochodem, Szczepan Twardoch zapewnie też. A że Twardochowi to się udało, to tylko należą mu się gratki. Gratki należą się też za coś jeszcze - za odczarowanie tego etosu, pokazanie, że pisarz też człowiek, że może pokazać się publicznie i nie ma obciachu. I dalej, za dowiedzenie, że literat nie jest pokryty warstwą kurzu, nie ma zaawansowanej skoliozy i okularów jak denka od butelek. Normalny facet, taki jak każdy. 

Zdaję sobie sprawę, że swoim zwyczajem Szczepan Twardoch siedzi na swojej werandzie, pali gauloise i ma raczej na to wszystko wywalone. W końcu jego pierwszą facebookową reakcją na niezbyt pochlebne słowa Pawła Dunin - Wąsowicza, który szumnie zapowiedział, że nie może Twardocha traktować jako pisarza, było: Paweł, z całym szacunkiem, ale nie rzucę się pod pociąg z tego powodu. I tylko pytanie - komu żal tyłek ściska, bo to nie on pręży się przy Mercedesie, kto tak po prostu jest bezinteresownie zawistny, że on to nie, ale Twardochowi też nie wolno, a kto postanowił w oparciu o bilbord toczyć rozważania o stanie współczesnej literatury. I czy firma motoryzacyjna się tego szumu spodziewała (a może takie rozwój wypadków zakładała - w końcu darmowe miejsce reklamowe na każdym portalu mieli zapewnione).
Mam na koniec jedną prośbę  - Szczepanie, mieszkam niedaleko Ciebie, daj się czasem karnąć!


Komentarze

Popularne posty