Życie pasterza - czy ja właśnie pochłonęłam książkę o seksie owiec?


jedyna natura, jaką miałam pod ręką/
fot. autor bloga
James Rebanks, Życie pasterza. Opowieść z Krainy Jezior
Znak literanova, 2017
s. 336

Wydawnictwo Znak literanova dało mi ostatnio możliwość zapoznania się z książką Życie pasterza. Opowieść z Krainy Jezior. Zanim zasięgnęłam informacji o jej fabule pomyślałam - czemu nie! Już z książką na kolanach zapoznałam się z jej tematem, pobieżnie przekartkowałam i oceniłam po okładce. Nieciekawie - przeszło mi przez głowę, a M. zapytał, czy to Paulo Coelho. Ale słowo się rzekło, kobyłka u płota, obiecałam przeczytać i coś mądrego wyskrobać, do dzieła.

Ostatnio byłam książkowym ignorantem (mea culpa) i ominął mi cały szum związany z tą publikacją za granicą. Jeżeli Was też, to spieszę donieść - Życie pasterza traktuje o temacie jak w tytule książki. Nasz pasterz wykształcił się w miastowym uniwersytecie i powrócił na farmę, by w pełni świadomy życiowego wyboru zajmować się tym, co on oraz jego rodzina od pokoleń potrafi najlepiej - owcami. I to one dosyć często wychodzą w książce na pierwszy plan. A jest co opisywać - okazuje się, że hodowla owiec to ciężki i ryzykowny kawałek chleba, zależny tak od pasterza jak i od czynników zewnętrznych oraz ściśle związany z szeroko pojętą logistyką.

Tu dygresja - jestem typowym mieszczuchem. M. śmieje się, że widząc krowę na pastwisku (bo krowy są na pastwiskach, prawda?) mogę zachwycić się mówiąc - M., patrz jaki duży pies! Co jest oczywiście nieprawdą i przesadą, bo wiem jak wygląda krowa. Nie wiedziałam natomiast jak toczy się życie na farmie. Podejrzewałam, że sielsko i anielsko. Nie.

Autor  opowiada czytelnikowi dzieje swojej rodziny, przeplatane z dziejami Krainy Jezior i w końcu z praktycznymi uwagami o hodowli owiec. W dość surowym przekazie dowiadujemy się, jak wraz ze zmianą pór roku zmieniają się obowiązki pasterza, jak trudno jest nie tylko zadbać o ich wzrost i bezpieczeństwo, ale także o nabycie właściwego okazu. Razem z autorem codziennie rano podejmujemy się nowych czynności (dowiadujemy się dzięki temu o każdym aspekcie hodowli owiec,nawet ich seksie), jeździmy na targi zwierząt oraz walczymy o dalszy rozwój farmy, a czasem o życie owieczek. W między czasie kibicujemy członkom jego rodziny i opłakujemy tych, którzy odchodzą. 
Życie pasterza z warzywami/fot.autor bloga

James Rebanks jest człowiekiem wykształconym na uniwersyteckim poziomie. Dzieli się on z czytelnikiem wyważonymi przemyśleniami na temat ciężkiej, fizycznej pracy, obecnego nastawienia ludzi do tradycji, przywiązania do ziemi, drogi rozwoju, którą obrało społeczeństwo. Życie pasterza to zatem nie tylko opowieść o jego codzienności, ale o kierunku rozwoju ludzkości, o drodze, jaką podążamy i o coraz większym oderwaniu się przez społeczeństwo od natury i jej biegu rzeczy.

Książka, która zapowiadała się źle absolutnie taka nie była. Życie pasterza wciągnęło mnie na długie godziny i zachwyciło nietypowym tematem. Pozwoliło też na zadanie sobie kilku pytań  - a ja, jak podchodzę do ziemi, na której żyjemy, czy jak turysta jedynie powierzchownie oglądam świat, czy też czuję się związana z tradycją i terenami, które są jej nośnikiem. Autor w swojej książce na nowo definiuje tak nośne pojęcie slow life - zrywa z idyllą i naiwnymi mitami o powolnym, rozkosznym życiu i pokazuje, że aby egzystować blisko natury trzeba się także namęczyć, pracować, ale satysfakcja z wykonanego zadania, gdy widzi się jej cel i sens, jest nie do przecenienia.

ocena: 7,5/10

Komentarze

Popularne posty