Recenzja: Haruki Murakami, Zniknięcie słonia

się pisze recenzja/fot. autor bloga
Haruki Murakami, Zniknięcie słonia
Wydawnictwo Muza 2012
s.373

Moje pierwsze spotkanie z Haruki Murakamim nastąpiło w te wakacje - późno? Wydaje się, że tak. Gdy znajomi pytali M., co chciałabym dostać na urodziny, a w odpowiedzi uzyskali Może być coś Murakamiego... zdziwieni byli, że jeszcze nic tego autora nie czytałam. Od pewnego czasu panuje bowiem moda (szałem bym tego jednak, całe szczęście, nie nazwała) na lekturę książek przez niego napisanych. Dostałam Zniknięcie słonia, przetrzymałam trochę na półce i niedawno po tę pozycję sięgnęłam. Wrażenia?

Zniknięcie słonia to zbiór opowiadań, niepołączonych właściwie jakimś wspólnym mianownikiem, choć ma się wrażenie, że niektóre postaci przeplatają się przez fabułę różnych utworów. Chyba że za wspólny mianownik przyjąć niecodzienne, niesamowite wydarzenie, które spotyka bohaterów poszczególnych opowiadań. Czasem może to być nawet coś zupełnie normalnego, jak na przykład zobaczenie kangura, które prowadzi jednak do niezwykłych przemyśleń czy działań.

Okładkę zdobi cytat zaczerpnięty z jednego z opowiadań: Możesz się wściekać, ile chcesz, ale nic nie poradzisz na to, na co nic nie poradzisz. Przeczytałam to zdanie głośno i nie wiedziałam, czego do końca się spodziewać - ważnej literatury czy japońskiego Paulo Coelho. Niedobry jest to jednak cytat, bo kompletnie nie oddaje tego, co czytelnik spotka na kartach opowiadań. Haruki Murakami w tej odsłonie (o innych nie mogę się na razie wypowiadać) to przede wszystkim absurd, lekkość pióra i duża wyobraźnia, do których trzeba się przyzwyczaić, aby w pełni cieszyć się lekturą. Choć gdy chodzi o tę wyobraźnię, to M. stwierdził, że tańczący karzeł, bohater jednego z opowiadań, był już w Miasteczku Twin Peaks, więc nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
słoń na półce/fot. autor bloga

Wrażenia z lektury mam jednak na pewno pozytywne. Szybko wpadłam w rytm i konwencję Murakamiego i nie mogłam się doczekać lektury kolejnego opowiadania, choć oczywiście jak przy takich zbiorach bywa jedne wciągnęły mnie bardziej niż inne. Nie była to jednak ani lektura męcząca ani naiwna. 

Nie będę się kategorycznie wypowiadać, czy błędem jest nieprzyznawanie do tej pory Nagrody Nobla właśnie Murakamiemu. Nie wydaje mi się, żeby Zniknięcie słonia było pozycją noblowską, ale dla wyżej wspomnianego osądu potrzebna jest lektura większej ilości książek tego autora. Na co liczę i czego wyczekuję. Mam nadzieję, że szybko mi się to uda, tym bardziej, i to duży plus dla wydawcy, Wydawnictwa Muza, można niektóre książki Murakamiego kupić w wydaniu pocketowym, za symboliczne mniej więcej dziesięć złotych. Dzięki!

Ocena: 7,5/10




Komentarze

Popularne posty