Recenzja: Ugotowani

nie wiem czy lepiej pasuje tu.../fot. autor bloga
Ugotowani, opracowanie zbiorowe
Wydawnictwo Pascal, 2013
s. 256

Czy podejrzewałam, że na blogu zrecenzuję książkę kucharską? Szczerze powiedziawszy, raczej nie. Sama nie kupuję zresztą takich książek, bo talentem kucharskim szczególnym nie jestem (stąd w tytule bloga jedz, a nie gotuj), i to co sama wymyślę czy przeczytam w gazecie w zupełności mi wystarczy. Internet też jest całkiem pokaźnym źródłem przepisów. Ale moja Mama, w związku ze swoimi urodzinami, poprosiła właśnie o wręczenie jej  Ugotowanych. Co było robić, nie powinno dziwić, że to mnie przypadło w obowiązku zdobycie książki. Zdobyłam i na tyle mnie ona zaintrygowała, że postanowiłam ją zrecenzować. Od razu zaznaczę, że recenzja skupi się bardziej na warstwie edytorskiej, atrakcyjności i wydaniu. Choć o przepisach też co nieco będzie.

Nie wszyscy mogą wiedzieć, więc spieszę donieść, iż Ugotowani to zbiór przepisów uczestników programu telewizyjnego pod tym samym tytułem. Kilkadziesiąt osób biorących udział w programie przygotowało swoje popisowe menu: przystawkę, danie główne i deser. Ponieważ te wybory nie były chyba niczym ograniczane, można w książce znaleźć właściwie wszystko, a niemal każdy zestaw ma jakiś motyw przewodni. Wymyślne są zarówno nazwy całego menu, jak i poszczególnych potraw proponowanych w książce. Bonusem jest część Na kolacji u gwiazd, w której znajdzie się zestawy przygotowane m.in. przez Małgorzatę Potocką czy Macieja Zienia.

Ugotowani przykuwają uwagę bardzo praktyczną systematyzacją przepisów i przejrzystością układu książki. Każdemu daniu towarzyszy liczba kropek odpowiadająca trudności jego przygotowania. Książkę ozdabiają także zdjęcia opisywanych potraw. Fotografie, muszę przyznać, są bardzo apetyczne. Każde menu poprzedza również krótka notka i dobór zdjęć na temat danego uczestnika programu.
...czy raczej tu/fot. autor bloga

Dlaczego zdecydowałam się napisać o tej książce? Po pierwsze, bo zachwyciła mnie ilością przepisów. W książkach dotyczących telewizyjnych programów kulinarnych różnie to bywa, gdy policzy się liczbę proponowanych do przygotowania dań. Tutaj wyważono wielkość zdjęć, dzięki czemu znalazło się też miejsce na sporą porcję przepisów. Po drugie, zróżnicowanie trudności przygotowania potraw i dostępności potrzebnych do tego składników powodują, że nawet laik może zabrać się za niektóre z propozycji i aby tego dokonać nie będzie musiał przemierzać miasta w poszukiwaniu rzadkich składników. No i w końcu, ponieważ są to pomysły różnych osobowości i gustów kulinarnych, można na pewno znaleźć swoich faworytów jak i zdecydować się na małe eksperymenty. Minusem jest to, że nie każdy przepis jest opatrzony zdjęciem gotowej potrawy. Mnie, osobie jedzącej oczami, może w ten sposób coś umknąć.

Mama z wypiekami na twarzy przeglądała prezent w dniu swoich urodzin. Ja też się z nim zapoznałam i chyba jest to pierwsza książka z gatunku kucharsko-telewizyjnych, która naprawdę mi się spodobała. Oceny na razie jednak nie daję, bo muszę skosztować kilku potraw przygotowanych na bazie przepisów. ale i bez tego mogę stwierdzić, że warto się książce przyjrzeć.

Komentarze

Popularne posty