Utonąć w Submarino Jonasa T. Bengtssona, czyli brutalność po duńsku

Submarino w doborowym towarzystwie/fot. autor bloga

Jonas T. Bengtsson, Submarino
Wydawnictwo Czarne 2011
s. 384

Chciałam najpierw napisać coś podsumowującego - bo i lektur zaczętych się nazbierało, i nagród trochę poprzyznawano, zapowiedziano nowe publikacje, a te które już się ukazały wzbudzają uśmiech na mojej twarzy. Do tego czekam na wygrane w konkursach (dzięki czemu moja kolekcja serii Historia/Historie Wydawnictwa Czarne urośnie w siłę) oraz ciągle wspominam spotkanie autorskie pewnego znamienitego człowieka literatury (bo autor to stanowczo za mało). Tyle jest do podsumowania, że boję się z tym zmierzyć i uciekam w recenzję. Usprawiedliwiam się tym, że może dzięki niniejszej notce kilka osób sięgnie po tytuł niezbyt znany w Polsce, a na pewno wart polecenia.

Przyznam, że czerpię garściami z serwisu lubimyczytac.pl - porównuję biblioteczki osób z gustem zbliżonym do mojego i wybieram lubiane przez nich pozycje. I właściwie jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Podczas takiego zabiegu wpadłam na książkę Submarino Jonasa T. Bengtssona wydaną, a jakże, przez Wydawnictwo Czarne. Mając możliwość zakupu tej propozycji nie wahałam się ani chwili - najwyżej będzie leżeć na półce, pomyślałam. Nie przeleżała zbyt długo.

Zanim skupię się stricte na książce przyznam się do błędu. Zabrałam Submarino na wakacje. Na plażę i godziny spędzone na leżaku. I mimo, że nie dzielę książek na te wakacyjne i jesienno-depresyjne i czytam to, na co mam akurat ochotę, to jednak Submarino trochę gryzło się z aurą dookoła mnie. Dlaczego? Książka Bengtssona to rzecz trudna, ciężka, życiowo brutalna.

Submarino podzielone jest na dwie części, w pewien sposób połączone ze sobą, a także opatrzone prologiem i epilogiem. Autor prowadzi czytelnika przez świat przemocy, narkotyków, braku przystosowania do otaczającej rzeczywistości, ale też wielkiej, choć specyficznej ojcowskiej miłości. W pierwszej części powieści Nick, mężczyzna po wyroku za ciężkie pobicie, przeżywa życie pod znakiem alkoholu, patologicznych znajomości i poczucia braku perspektyw. W drugiej poznajemy historię ojca z synem, żyjących w silnej relacji rodzic-dziecko, ale też w cieniu narkotyków, które zażywa i którymi handluje ojciec. Prolog i epilog scalają przedstawione historie w całość.
nie zabieraj Submarino na wakacje(wersja z grillem)/
fot. autor bloga

W Submarino robi się duszno, strasznie i przytłaczająco. Strach, który rodzi się w czytelniku pochodzi z brutalności i szorstkości życia, z jakimi przychodzi się zmierzyć bohaterom powieści. Jest też wulgarnie, ale jest to zabieg, który wydaje się konieczny, gdy celem autora było realistyczne przedstawienie opisywanej rzeczywistości. Moim zdaniem trzeba wiedzieć, jak wulgarnością operować i Jonas T. Bergtsson zdał egzamin celująco.

Popełniłam błąd, że zabrałam Submarino na wakacje. Submarino to, zgodnie z adnotacją poczynioną przez autora, to metoda tortur polegająca na przytrzymywaniu głowy człowieka pod wodą, dopóki nie zacznie tonąć. Czytelnik tonie w książce i jest to czynność trochę masochistyczna. Z jednej strony można poczuć, że za dużo jest na daną chwile tej brutalności, beznadziejności, ale z drugiej narracja Jonasa T. Bergtssona nie pozwala lektury porzucić. Czytacie na własną odpowiedzialność!

ocena 9/10


Komentarze

  1. Mam na półce! nie wiem jak to się stało, że jeszcze nie czytałam, ale mam nadzieję, że będę równie zachwycona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam lekturę, pora roku na tę okazję idealna!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty