Targi Książki w Katowicach, czyli dlaczego tęsknię czasem za Krakowem

Targi Książki w Katowicach/fot. autor bloga
Mimo licznych schorzeń natury oddechowej, choć na chwilę postanowiłam odwiedzić Targi Książki w Katowicach. Powodów było kilka. Po pierwsze  - książki. Po drugie - możliwość złapania egzemplarzy w całkiem rozsądnych cenach. Po trzecie - ciekawość, bo kiedy wyprowadzałam się z Katowic, to takich cudów jak Targi Książki jeszcze nie było, a teraz pierwszy raz miałam realną szansę je odwiedzić. Skali porównania dużej nie mam, bo dotychczas uczestniczyłam tylko w tych w Krakowie, ale to moim zdaniem w zupełności wystarczy, by sklecić kilka zdań o imprezie ze stolicy Śląska.

Przed samym Targami miałam już mieszane odczucia . Lista wystawców nie zachwycała, wydawców o ogólnopolskiej sławie można było policzyć na palcach jednej ręki. Z drugiej strony cieszyłam się, że jest przygotowane specjalne przyjęcie blogerów, którzy mieli się wcześniej rejestrować na stronie internetowej. No i miałam nadzieję, że Spodek, posiadając tak duży potencjał i doświadczenie wystawowe sprawi, że Targi będą na najwyższym, choć trochę niszowym gdy chodzi o treść, poziomie. Zresztą tłumaczyłam sobie, że z krakowskiej imprezy też przywoziłam głównie publikacje mniejszych podmiotów.
góra książek/fot. autor bloga

Nie mogę jednak Targom Książki w Katowicach wystawić wysokiej oceny. Stoisk naprawdę było mało i oferta raczej ograniczona. Miało się wrażenie, że trafiło się tam albo na samym początku, gdy jeszcze wszyscy uczestnicy nie dojechali, albo pod koniec, kiedy już część zebrała swoje rzeczy. Całość przejścia przez stoiska, wliczając w to dokładne oglądanie oferty, zajęła nam około godziny, co na tego typu imprezie powinno być nie do pomyślenia. Szybkość naszej wyprawy ułatwiała ilość odwiedzających, których, patrząc na skalę wydarzenia, właściwie nie było. Mogę jeszcze dodać, że nikt z obsługi nie był w stanie wytłumaczyć mi drogi do jednej z sal, co spotkało się z moim zdziwieniem i dezaprobatą.

Oczywiście, były też jasne punkty imprezy. Fajnie zorganizowano stoiska takich wydawnictw i podmiotów jak Wydawnictwo MGGranice.pl czy Sonia Draga. Można było załapać się na książki po naprawdę okazyjnych cenach (umknęła mi dosłownie sprzed nosa Bezdomną Katarzyny Michalak, czego nie mogę przeboleć). Ale niestety, nie do końca przemyślane wykłady czy prezentacje na scenie głównej czy mała ilość wystawców (organizatorzy naprawdę musieli się natrudzić, żeby zapełnić całą płytę Spodka) - to zapamiętam z tegorocznej imprezy. Odwiedziłam też jedno ze szkoleń, które nie podniosło mojej oceny Targów - było przygotowane pod kątem innego odbiorcy i spowodowało, że połowa osób opuściła salę przed końcem. Osobną kwestią jest zbytnie wyeksponowanie stoisk okołoksiążkowych. Maskotki, rękodzieło, koszulki - wszystko fajnie, ale czy o to w Targach Książki chodzi?
Zbigniew Białas, jedna z większych gwiazd Targów, ze swoimi książkami/fot. autor bloga
Mogę nie był obiektywna, bo przywykłam do dzikich tłumów (które rokrocznie przeklinam), niesamowitego ścisku, ogromu wystawców i Wojciecha Cejrowskiego, któremu po bosych stopach depczą osoby spragnione dobrej literatury. Może ta kameralna impreza ma jakiś urok i sens - w końcu książek przyniosłam więcej niż z zeszłorocznych Targów Książki w Krakowie. I pewnie za rok, o ile się odbędzie, imprezę w Katowicach znowu odwiedzę. Przemyślenia na chwilę obecną mam jednak dwa - po pierwsze, z tego co wyczytałam w relacjach prasowych i co porównałam z moim dzisiejszym doświadczeniem, w zeszłym roku było w Katowicach więcej pasujących mi wystawców i po drugie, już szykuje się do przyjazdu do Krakowa na Targi Książki, z których człowiek wychodzi zadeptany, spocony ale spełniony.

Komentarze

Popularne posty