Recenzja: Kobiety dyktatorów
o tym dzisiaj/fot. autor bloga |
Diane Ducret, Kobiety dyktatorów
Wydawnictwo Znak
Kraków 2012
s. 320
Tak jak obiecywałam – na Dzień Kobiet, a właściwie ciut później, Kobiety dyktatorów. Na początek trochę prywaty. Ta pozycja jest mi szczególnie bliska, bo jest prezentem z okazji zeszłorocznego święta 8 marca. To chyba wtedy już na stałe weszło do naszej wspólnej z M. egzystencji stwierdzenie, że ja „nie lubię wesołych książek”.
Faktem jest, że książka nie należy do tych wesołych. „Miłość, szaleństwo czy żądza władzy?” widnieje z tyłu okładki, a człowiek dobrze wie, że te trzy czynniki prowadzą często do tragedii. Tak też zdarzało się w opisywanych przypadkach. Owszem, kobiety te na swój sposób i w pewnym okresie były szczęśliwe, ale szczęście to nieraz kosztowało je ogromną cenę. Bezwzględność ich partnerów, wieczne czekanie czy poniżanie nieodłącznie towarzyszyły bohaterkom Kobiet dyktatorów.
nowa, świecka tradycja - prezent na Dzień Kobiet/fot. autor bloga |
na półce/fot. autor bloga |
Minusy? Czasem można mieć wrażenie, że niektóre wątki są tylko zasygnalizowane. Wtedy chciałoby się wiedzieć ciut więcej na dany temat, a to już wymaga samodzielnych badań. Ale zdaję sobie sprawę, że objętość książki ograniczała kompleksowość przedstawienia tematu.
Kobiety dyktatorów to historia od trochę innej strony. Więcej jest w niej wiadomości o człowieku, niż o datach i wydarzeniach. Śmiało mogą po nią zatem sięgać i wielbiciele pozycji o dziejach ludzkości, i fani biografii, niekoniecznie lubiący faktograficzne książki.
ocena: 8/10
Komentarze
Prześlij komentarz