Recenzja: 39,9

miało być tak pięknie/fot.autor bloga
Monika Rakusa, 39,9
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2008
s. 216

Zabawnie, szczerze, z rozbrajającą autoironią… czytam po raz kolejny na okładce 39,9, książki Moniki Rakusy, i zastanawiam się, czy własnie we wskazanych momentach przysnęłam, a może czegoś nie doczytałam… Ale chyba nie, chyba po prostu książka ta zasługuje na inny opis.

Ale najpierw o fabule – autorka, kobieta w książce czterdziestoletnia, matka dzieciom, żona mężowi i partnerka do rozważań sobie samej, w postaci dziennika opisuje swoje potyczki z rzeczywistością, na którą składają się w głównej mierze dzieci, mężowie (byli i obecni) i ona sama, ze swoją przeszłością i przyszłością. Komentarz dotyczący wydarzeń bieżących przeplata się ze wspomnieniami i licznymi dygresjami. 


a to ponoć jest dobra seria/fot. autor bloga
Dziewczyno, ty nawet nie jesteś z tragedii Szekspira. Ty jesteś ze Służewca Przemysłowego. Dla ciebie jest tapeta w rzucik i leżanka „Swarzędz”. Problem w tym, że o Służewcu można napisać naprawdę dobrą książkę, a 39,9 dobra nie jest. Nie jest ona na tyle poruszająca, że mogłaby na długo zapaść w pamięć. Ani na tyle zabawna, żeby stanowiła świetną rozrywkę na sobotnie popołudnie. W głównej mierze jest po prostu… nijaka. Figury stylistyczne, zabawa z formą, na którą czasem decydowała się autorka, nie podnoszą walorów tej pozycji, bo w większości przypadków były po prostu zbędne.

Plusy? Owszem, są. Mimo tych wszystkich niepotrzebnych ozdobników książkę czyta się dosyć dobrze (z technicznego punktu widzenia), bo większość zdań jest zgrabnych i poprawnych. Panie lubiące takie rozedrgane, depresyjne dzienniki, gdzie czasem przez kilka stron jest mowa o niczym (albo przynajmniej o niczym ważnym) mogą polubić 39,9. Ale te, które tak jak ja, o problemach kobiet wolą czytać w Dzienniku Bridget Jones, z przymrużeniem oka, mogą czuć się podczas lektury znużone czy nawet zawiedzione.

Ocena: 5/10

Komentarze

Popularne posty