Recenzja: 39,9
miało być tak pięknie/fot.autor bloga |
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2008
s. 216
Zabawnie, szczerze, z rozbrajającą autoironią… czytam po
raz kolejny na okładce 39,9, książki Moniki Rakusy, i zastanawiam się, czy własnie
we wskazanych momentach przysnęłam, a może czegoś nie doczytałam… Ale chyba nie, chyba
po prostu książka ta zasługuje na inny opis.
Ale najpierw o fabule – autorka, kobieta w książce czterdziestoletnia, matka dzieciom, żona mężowi i partnerka do rozważań sobie samej, w postaci dziennika opisuje swoje potyczki z rzeczywistością, na którą składają się w głównej mierze dzieci, mężowie (byli i obecni) i ona sama, ze swoją przeszłością i przyszłością. Komentarz dotyczący wydarzeń bieżących przeplata się ze wspomnieniami i licznymi dygresjami.
a to ponoć jest dobra seria/fot. autor bloga |
Plusy? Owszem, są. Mimo tych wszystkich niepotrzebnych
ozdobników książkę czyta się dosyć dobrze (z technicznego punktu widzenia), bo większość zdań jest zgrabnych i
poprawnych. Panie lubiące takie rozedrgane, depresyjne dzienniki, gdzie czasem
przez kilka stron jest mowa o niczym (albo przynajmniej o niczym ważnym) mogą polubić
39,9. Ale te, które tak jak ja, o problemach kobiet wolą czytać w Dzienniku
Bridget Jones, z przymrużeniem oka, mogą czuć się podczas lektury znużone czy nawet
zawiedzione.
Ocena: 5/10
Ocena: 5/10
Komentarze
Prześlij komentarz