Wielowymiarowe trociny w powieści Krzysztofa Vargi, czyli polska literatura trzyma poziom
pierwsza recenzja w 2014 roku/fot. autor bloga |
Krzysztof Varga, Trociny
Wydawnictwo Czarne 2012
s.368
W tym miejscu (w sensie miejscu blogowo-notkowym) wyrażałam już swoją sympatię i zachwyt nad zbiorem felietonów Polska mistrzem Polski autorstwa Krzysztofa Vargi. Z nieukrywaną radością sięgnęłam po kolejną pozycję, jaka wpadła mi w ręce - Trociny. Pomysł i wykonanie jej jest zgoła inne, bo to, co zamierzam dzisiaj zrecenzować jest powieścią, aczkolwiek już na wstępie powiem, że autor nie stroni na jej kartach od przytaczania poglądów głównego bohatera - narratora na temat stanu dzisiejszej kultury, społeczeństwa i rozwoju ludzkości i niebezpodstawnie można mieć wrażenie, że te poglądy pokrywają się z poglądami samego Vargi. Ale dość wyprzedzania faktów, bo zacząć trzeba od źródła....
Trociny - to może zastanawiać. Dla wielu czytelników jest to rzecz abstrakcyjna i marginalna, bo z tymi drzewnymi odpadami zbyt wiele wspólnego nie mają. Tymczasem autor przedstawia trociny jako swoisty materiał naszych czasów, odgrywający rozliczne role. Po tych wszystkich Majach, Inkach, Aztekach pozostały już kamienie, po nas zostaną co najwyżej trociny, z trocin powstaliśmy i w trociny naszych trumien się odwrócimy, wieszczy Varga po czym, po kilku stronach. dodaje w innym kontekście, że to właśnie jest przyszłość internetu, zostaniemy przysypani tonami trocin, które na pozór lekkie, gdy weźmie się ich garść do ręki, są w swojej masie zabójcze, człowiek przysypany trocinami dusi się i nie może wydostać, i tej lawinie trocin zdycha. Przykłady można by mnożyć.
Jak Krzysztofowi Vardze udaje się nawiązywać do tych rozlicznych aspektów ludzkiego życia? Poprzez opowiadanie historii niemłodego już komiwojażera, rozwodnika znajdującego się w toksycznych relacjach tak z rodzicami, jak i z najbliższym otoczeniem, współpracownikami i żeńskim obiektem jego zainteresowań. Bohater musi zmagać się z przekleństwami cywilizacji, przekleństwami ludzkiego gatunku, a ukojenie przynosi mu domowe obcowanie z miłą dla jego ucha muzyką dawną. Z drugiej strony jest od tego obcowania, służbowych wyjazdów i noclegów w średniej jakości hotelach uzależniony. Wraz z upływem jego życia upływa opowiadana historia, przeplatana opiniami na wskazane już przeze mnie tematy wszelakie.
Krzysztof Varga przygotował dla czytelnika niełatwe zadanie - Trociny to swoisty monolog, strumień świadomości, który wymaga od czytelnika skupienia, zaangażowania w lekturę, śledzenia tekstu z wyjątkową uwagą. Ale z drugiej strony, narracja prowadzona przez autora naprawdę wciąga, gdyby książka zawierała rozdziały to z pewnością należałaby do gatunku jeszcze jeden rozdział i idę spać.
na nocnym stoliku prezentuje się dobrze/fot. autor bloga |
Czy jest się do czego przyczepić? Oczywiście, Trociny są nierówne, jeśli weźmiemy pod uwagę ich zakończenie. Wydaje mi się, że Varga za mało uwagi poświęcił ważnemu wydarzeniu, które stanowi niejako punkt kulminacyjny książki. Przy lekturze miałam wrażenie, że zostało ono potraktowane po łebkach, nie ma tego uderzenia, którego bym się spodziewała. Przyznam, że czytelnik może pozostać z lekkim niedosytem.
Mimo to, ciągle uważam, że Trociny warto przeczytać. Krzysztof Varga należy w mojej ocenie do grona pisarzy najlepiej posługujących się piórem w Polsce, czemu w Trocinach dał niewątpliwy wyraz. Autor może drażnić zarówno swoimi poglądami, jak i pewnymi powtórzeniami wybranych słów czy może niekiedy zbytnią egzaltacją. Nie można mu jednak odmówić talentu i celności postrzegania świata. I choćby z tego powodu twórczość Vargi nie tylko wypada (to wypadanie to prawdziwe okropieństwo literatury i czytelnictwa), ale przede wszystkim warto znać.
ocena: solidne i zasłużone 8/10, choć mogło być więcej
Komentarze
Prześlij komentarz